Najnowsze wpisy, strona 17


cze 26 2004 boli, oj boli boli
Komentarze: 8

aaaaaa!! tak mniej więcej reaguję dzisiaj na każdy dźwięk. cudowne reklamowane tabletki łyknięte. teoretycznie powinny pomóc. i co? i takiego wała pomogły. jak głowa bolała tak boli. wzrok zaćmiony, świat w szarościach, byle nie dostać po oczach jakimś ostrym promieniem światła. na każdą próbę wtargnięcia do mojego legowiska reaguję warknięciem. nienawidzę jak mnie coś boli. nienawidzę jak nie jestem w pełni sprawny. a teraz siedzę przed ekranem z kabanosem w zębach, bo nie chciało mi się zrobić sobie kolacji. hmm jakieś na ostro te kabanosy... sok! gdzie ja położyłem sok...? jest na biurku! eee ruszyć nogami i podjechać tam na fotelu, czy sięgnąć po wodę z okna. nie no aż tak leniwy to nawet ja nie jestem:) co powiedziawszy wziąłem wodę...

 

navigator : :
cze 23 2004 Spadam...
Komentarze: 13

wreszcie się chyba wyspałem. chyba bo nie wiem tego napewno:) txt, który jest poniżej to słowa piosenki, której słucham przez ten czas, kiedy jestem w miare przytomny. to, że podobają mi się tylko niektóre strofy to już inna sprawa. zamieściłbym cały kawałek wraz z muzyką, ale nie mam pojęcia jak to zrobić:) no to ja spadam się nieco zdrzemnąć

Spadam

 

Spadam

Powoli spadam

W korytarze świateł

W pomruki znaczeń

Spadam jakby nie było

Całego świata

Jakby nie było nawet mnie

 

Spadam

Pomiedzy zdania

W niedorzeczności

Bez wahania

Spadam

Chroni mnie wiara

Niech będzie chwała Bogu

A w mojej duszy spokój

 

Spadam

Co się wyprawia

Cały w spadaniu

Cały ze światła

Spadam

Jaka zabawa

Jaki tu spokój

Równowaga

 

Spadam

Nie czuję ciała

I tylko błagam

O łaskę trwania jeszcze

Spadam zostaniesz sama

 

A może to mój chory sen

A może śmierć

A może nie ma mnie

navigator : :
cze 20 2004 Bez tytułu
Komentarze: 7

sesja się skończyła. ja mam wolne i zamierzam teraz odsypiać niemal 72 godziny o kawie i czekoladzie. to pisałem ja obecnie student kolejnego roku filologii polskiej:)

navigator : :
cze 15 2004 mój pierwszy raz...
Komentarze: 4

ein moment jak powiedziała wróżka do Hitlera kiedy się ją pytał czy długo pożyje. i ein moment mam na napisanie tej notki. w sumie miałem nie pisać czas jakiś, ale jakoś tak się złozyło, że wstałem rano, rozglądłem się po pokoju akademickim i do jedzenia dostrzegłem jedynie resztki chlebusiowych okruszków. zadumałem się co jest ważniejsze: nauka czy jedzenie, jedzenie czy nauka. i doszedłem do słusznego wniosku, że nauka. po czym podyrdałem do jakiegoś supermarketu, bo jak mam tracić czas na zakupy, to przynajmniej w sklepie, w którym wszystko kupię. to co tam zobaczyłem, to juz przekracza wszelakie granice zdrowego rozsądku.

na hali mięsnej ruch jak w godzinach szczytu. zdaję się, że jakieś nowe ochłapy rzucili w promocji, bo kobieciny (i nie tylko) tylko furgotały koszykami i zerkały spod wąsa kto im chce ten boczek czy podwawelską świsnąć. warzywa to samo. owoce też. co jest?! napoje. o! tu jest spokojniej. grupki studentów krążą po stoiskach przebierając w co tańszych browarach. a ja ma sesję!! pieczywko. wreszcie! zakupiłem co chciałem i idem na nabiał. doszedłem z trudem, bo w międzyczasie jakaś kobiecina wzięła mnie na cel koszyka i niemal zatratowała w pogoni za promocją bluzeczek za pinć pińdziesiont. masło. gdzie jest masło. jest, to jedziem po makaron i ryż jakiś. chwile przebierania w rodzajach i już mam "sześdź świeżych jaj" i coś sypkiego w torebkach. jeszcze wskoczyłem po cynamon (bo też zabrakło) i nieco cukru, bo zabrakło już dawno i słodziłem  miodem. w sumie nie swoje napitki, bo ja nie słodzę z zasady. jeszcze w sumie coś tam dokupiłem przeciskając się do kasy. co to było już nie pamiętam dokładnie. chyba jakiś izotonik do picia, bo podobno działa(jakoś jeszcze nie zadziałał). tak oto zakończył się mój pierwszy raz w pobliskim supermarkecie.

 wracając przechodziłem koło uczelni i wskoczyłem obaczyć na neta. i dlatego piszę. a teraz wracam pitrasić jakieś jedzonko z tego, czego jeszcze nie zjadłem/wypiłem po drodze. chyba, makaron, ryż, masło i cynamon zostały:) i cukier. cukier został!

navigator : :
cze 12 2004 jeśli to czytacie to...
Komentarze: 8

Jeśli to czytacie to... nie wcale nie umarłem:) tylko wyjechałem na tydzień. Od tej chwili dla osób nie posiadających mojego adresu bądź numeru jestem nieosiągalny (nie liczę, że was to zmartwi).

 

Zdjęcie jednak oprawiłem. Teraz jak pisze, to co kilkanaście sekund spoglądam na nie (coby mi oczy odpoczęły od ekranu, bo już nie tyle pieką co bolą skubańce). A moja Ukochana spogląda na mnie. Oprawa przyda się też, żeby się w drodze nie zniszczyło. A że czeka mnie jeszcze wiele bezsennych nocy to będę miał chociaż chwilowy pretekst do lenistwa (czy to nie jest dziwne, że kilka dni temu napisałem, że jestem leniwy, a teraz udaję, że ciągle pracuję? Heh znaczy chyba gdzieś kłamałem:)) musze jeszcze dzisiaj napisać pracę na romantyzm, żeby dostac zaliczenie, żeby mnie dopuścili do egzaminu, który mam w sobotę. Na ten sam romantyzm musze jeszcze przeczytać do czwartku 20 książek z których zostanę gruntownie przepytany. Recenzję na lit. Współczesną już napisałem tylko oddać pozostało. Aha jeszcze mam egzamin z 2 lat językoznawstwa synchronicznego. Nota bene w poniedziałek o 8:30. Jutro zacznę się uczyć. O! I zapomniałem o egzaminie ustny z angola, to będzie chyba też w czwartek. Hmmm...

 

Na którymś blogu przeczytałem, zdanie, że autor się nudzi. Heh nie pamiętam kiedy się ostatnio nudziłem. Poczekam jeszcze jakiś czas na moją Ukochaną i znikam. Jak się nudzicie i nie macie co robić to możecie potrzymać za mnie kciuki, macki czy co tam wam odstaje. Nie jestem wybredny. Do zobaczenia już w wakacje, za tydzień o tej porze będę je miał bez względu na wszystko. A teraz hum studencki (wybaczcie znów po łacinie)

 

Gaudeamus igitur

Iuvenes dum sumus

Post iucundam iuventutem

Post molestam senectutem

Nos habebit humus

Nos habebit humus...(śpiewając odchodzi)

 

navigator : :