Komentarze: 4
pod tym skromnym tytułem kryje się władczyni świata. Ona. do dziś na kresach nie wymawia się jej imienia głośno, żeby jej nie przywołać, żeby nie zabrała najbliższych...
mors immortalis est...
oswajanie się z nią dało jej postać. łatwiej się jest pogodzić z czymś, co jest jakby realne. chyba tylko w kulturze słowiańskiej jest to postać kobieca. niemcy mają der Todd anglicy mr. Death. polacy wymyślili sobie urealnienie kobiece. gdybyśmy byli chociaż boskimi kochankami, mogłoby to mieć jakieś uzasadnienie, a tak? wiele jest jej wyobrażeń. naoglądałem się ich setkami. od rozkładającej się kobiety z wypływającymi wnętrznościami, do ucieleśnienia kobiecości. po co? żeby było łatwiej? i tak nie będzie. wszystkich łacinników przepraszam za moją łacinę ale powiem coś jeszcze. mors voluptaris est. i na tym chciałbym zakończyć...