Archiwum sierpień 2004


sie 16 2004 poranek...
Komentarze: 16

są takie dni, kiedy nie mam ochoty wstawać. otwieram jedno oko i już wiem, że to jeden z nich. próbuję się wtedy zagrzebać głębiej w pościel, odgrodzić uszy ścianą z poduszki. układając się w pozycji embrionalnej zaciskam powieki. nic z tego. sen odszedł. powoli więc wywlekam się z łóżka, z ciepłej enklawy spokoju i bezpieczeństwa i staję boso na dywanie. przeciągle ziewnę i podreptam do łazienki. po drodze zazwyczaj dobiegają mnie pierwsze dźwięki otoczenia. jakaś kosiarka na podwórku, wrzaski młodocianych sąsiadów, wrzaski dorosłych sąsiadów, lekko ironiczne uwagi mojej rodziny, że książę był łaskaw się obudzić. ano był łaskaw. teraz w swej łaskawości pójdzie się umyć. poszedł. do kuchni, bo pomylił drzwi. żeby nie było kompromitacji udaje, że musi się napić. wychodzi juz nieco żwawiej, bo soczek postawił go nieco na nogi. wchodzi do łazienki a tam... wanna(teraz następuje scena kąpieli z dużą ilością plusków i chlustów. słowem autor odmłodniał o dobre kilkanaście lat). wychodzi z łazienki z głodnym wzrokiem i mokrymi włosami. przemyka się do pokoju, żeby wciągnąć suche i czyste odzienie na plecy. a o polowaniu na kawałek strawy opowiem innym razem.

navigator : :
sie 12 2004 zmęczony, ale szczęśliwy
Komentarze: 8

jest taki wiersz Grochowiaka(zacytuję fragment):

 

"Kiedy już byłem zupełnie chory,

Zupełnie czczy i bezdennie płaski,

Wyszedłem sobie ze świata na spacer,

Trochę do gwiazd,

Trochę do gwiazd - 

A trochę w ogromne nieznane."

 

o czym jest zacytowana strofoida nie powiem. pozostawiam w domyśle:). ja jestem obecnie zupełnie zmęczony. zarwałem nockę pisząc analizę wiersza(konkretniej wskazówki do analizy), którego sam nigdy bym nie wybrał(nie podobał mi się ten wiersz Herberta). skończyłem coś koło 6. prawdę powiedziawszy już nie pamiętam co tam napisałem. obym wysłał właściwy txt a nie jakieś swoje opowiadanie.

dzień upłynął mi przyjemnie. na koszeniu trawy. kosiarka jest z typu kosiarek ręcznych, trawa jest z typu traw wysokich, krnąbrnych i występujących na dużym obszarze. ja jestem obecnie z typu: zielone i pachnące łąką. no i co mnie tak cieszy? uratowałem komuś życie. podczas koszenia dostrzegłem ruch na tej zielonej plamie, mylnie zwanej trawnikiem. trochę pogrzebałem i wydostałem na światło dzienne ropuszkę, wielkości może 1/3 mojego kciuka. całować nie próbowałem, chociaż puszczała do mnie oczko skubana i nawet wywaliła jęzora. chociaż teraz przyszo mi do głowy , że może ona zamykała oczy i pokazała mi język? mniejsza z tym. ja się poczułem lepiej, że nic czerwonego nie wplątało mi się w wirnik kosiarki, a ropucha... a ropucha pewnie się cieszy, że może dalej skakać po ogórkach, marchwi i co tam jeszcze wyrośnie(no chyba, że to była ropucha-samobójca).

navigator : :
sie 09 2004 koniec przerwy...?
Komentarze: 11

witam wszystkich po przerwie. wróciłem juz jakiś czas temu, ale jakoś nie było okazji do napisania kilku słów na bloga. tak po prawdzie to nie było i o czym pisać. jakoś tak się dziwnie złożyło, że po powrocie dopadła mnie szara codzienność w najgorszym wydaniu. a przecie znie ma sensu pisać jak coraz to nowe problemy zawisają nad moją rodziną. wszystko to sprawia, że mam coraz większa ochotę opuszczenia ciepłego domowego gniazdka na stałe i ulokowania się gdzieś daleko od niego. przyznaję, że mam coraz poważniejsze myśli o własnym mieszkanku. do licha co ze mną?! studia mnie nie cieszą, wakacje też już przestały. chyba faktycznie zaczynam kłapouszeć. hmmm... rzecz do rozważenia. tymczasem borykam się z interpretacją wiersza Herberta. albo nie. zostawiam to w diabły i pisze rzecz własną!

otwieram okno szeroko, wdycham pełną piersią chłodne nocne powietrze. księżyc... chwila zamyślenia, zabawa piórem i można pisać kolejne wersety. moje wersety, słabe wersety. przez okno wpada też kilka komarów. zdaje się, że jakiś pająk wolno wpełza mi do środka. to się zdarza. płomień świecy przyciąga. wreszcie dzieło skończone, kilka strofoid pyszni się nieregularnością. niedokładność rymów, rozchwianie rytmu, przenośnie, metafory, aliteracje i metonimie. jestem przygotowany pod względem warszatu. ale to nie robi ze mnie poety. to robi ze mnie rzemieslnika. swoistego słownego szewca. Boże daj mi iskrę, żebym potrafił wyrazić to co czuję!! wołam już od jakiegoś czasu. ciągle milczy. czy to takie absurdalne chcieć usłyszeć chociaż jedno słowo? dowiedzieć się dzięki temu, że nie jest się obojętnym?

Hominem 'te memento Navigator, pamiętaj, że jesteś człowiekiem.

navigator : :