Komentarze: 6
nazwano mnie kiedyś szalonym romantykiem. zarówno wtedy i jak i teraz śmieję się słysząc to określenie. ten ktoś kto to powiedział nie zdawał sobie sprawy jaki ładunek niesie ten zwrot. człowiek romantyzmu musi stracić przyjaciela, miłość i życie. inaczej romantykiem nie będzie. romantyzm to nie tylko pełnia księżyca, serenady, androgyne, czy czerwone róże. romantyzm przepotężnie wiąże się ze śmiercią. wiąże sie na tyle silnie, że chyba tylko turpiści poszli dalej.
przyjaciel zabił mi się kila lat temu. "zabił się młody..." - jak mawiał Kordian. to co nazywałem miłością właśnie dogorywa. pozostało mi jeszcze tylko popełnić jakies spektakularne samobójstwo. teoretycznie jak naucza Mickiewicz powinienem wtedy stać się upiorem. ech noże w sercu i inne romantyczne pierdoły. pomyśleć, że kiedyś się to sprzedawało...
na chwilę obecną jestem tylko szalonym...