no i oto się dorwałem do netu na uczelni. teraz to jedyne miejsce, gdzie blog mi działa na tyle, że mogę cokolwiek napisać. mam za mało czasu, a za dużo pomysłów. zaczynam
postanowiłem zaistnieć na poemie. wkleiłem jeden stary wierszyk i jeden nieco nowszy, zobaczymy, co z tego wyniknie. w sumie zrobiłem to raczej tego powodu, żeby mieć po co do netu wchodzić, żeby był jeszcze jakiś pretekst poza sprawdzeniem poczty. jak jej nie ma to raczej nie ma i mnie. nie mam takiej potrzeby.
skończyłem pisać analizę "Łazarza" Grochowiaka. wiersz ewidentnie mówi o śmierci.ja ewidentnie to wykazałem. w ciągu pisania analizy zmarły 3 osoby z mojej rodziny. czyżbym Ją przywołał? w sobotę o 11 kolejny pogrzeb.
albo się starzeję, albo mój organizm domaga się snu. raczej to drugie. ręce mi sie trzęsą, głowa pioruńsko boli, świat się rozmywa. mam co chciałem. pół roku lenistwa i zaległości nie da sie przejść bezboleśnie. dam radę. coraz poważniej myślę o wzięciu dziekanki(nieświadomym wyjaśniam, że to nie jest córka dziekana). miałbym rok odpoczynku. naładowałbym akumulatorki i mógłbym wrócić do pracy, albo poświęcić się nowym ideałom. w sumie ideałowi. mam tylko jeden.
piękną pogodę mam w dniu dzisiejszym. rano padało, teraz za to... leje:) nawet coś pogrzmiewa z nienacka. ciepły deszczyk, więc po schowaniu dokumentów i kasy do plecaka (nieprzemakalny jest) poszlajałem się nieco spacerkiem. lubie ciepły majowy deszcz.
dzisiaj czwartek. znów o niej śniłem. co zrobić,obym miał jak najwięcej takich snów, może staną się rzeczywiste. we śnie jest tak blisko, w rzeczywistości, tak daleko. jak połaczyć rzeczywistość ze snem?
zapisuję, zanim mnie wywalą z sali. zajęcia zaczynają, też coś, a ja piszę