Archiwum 05 września 2004


wrz 05 2004 list Petroniusza do Cezara(w zasadzie Cezarowej)...
Komentarze: 15

na wstępie kilka słów wyjaśnień do postronnych czytelników. to co teraz będziecie oglądać jest finałem mojego związku. większość uwag będzie skierowana do mojej dziewczyny. niemniej jednak, jeśli macie ochotę, to czytajcie i (oby nie) czerpcie z tego jakąś radość. a teraz zaczynamy. występują:

Neron - w tej roli moja dziewczyna(dla tych co mnie nie znają pozostanie ona anonimową)

chór Tigellinusów - tej roli przyjaciółki i przyjaciele mojej dziewczyny(może się ujawnią sami)

Petroniusz - w tej roli zaś siebie obsadzam (za co wszytskich przepraszam, albowiem nikt bardziej tej roli nie zeszpeci)

kurtyna!

 

Pozdrawiam o Boski!

"Bądź zdrów, lecz nie śpiewaj, zabijaj, lecz nie pisz wierszy, truj, lecz nie tańcz, podpalaj, lecz nie graj na cytrze, tego ci życzy i tę ostatnią przyjacielską radę posyła ci Arbiter elegantiae." - to ostatnie słowa Petroniusza skierowane do Cezara. tutaj są pierwszymi. marny ze mnie petronisz więc prosze o wybaczenie. zamieszczam Ci "Poczekalnię" tutaj. nie będziesz musiała nigdzie jej szukać i przynajmniej będę miał pewność, że ją przeczytasz.

Poczekalnia

Siedzieliśmy w poczekalni, bo na zewnątrz deszcz i ziąb

Do pociągu sporo czasu jeszcze było-

Można zatem wypić kawę, albo rzucić coś na ząb,

Bo nikt nie wie, kiedy człek znów napcha ryło.

Wtem słyszymy kół stukoty i lokomotywy świst,

Więc rzucamy się do wyjścia na perony,

Ale w miejscu nas zatrzymał megafonów zgrzyt i pisk:

-To nie wasz pociąg - ogłosiły megafony.

 

Uwierzyliśmy megafonom.

Uprzejmie wszak ostrzegły nas

Po co stać w deszczu na peronie,

Skoro przed nami jeszcze czas?

 

Żarcie szybko się skończyło, nuda zagroziła nam,

Zaczęliśmy drzemać, marzyć i flirtować,

Ktoś przygrywał na gitarze, zanucili tu i tam,

Zaciążyły nam do tyłu nasze głowy.

Wtem słyszymy kół stukoty i lokomotywy świst,

Więc ospale podnosimy się z foteli.

Ale w miejscu nas zatrzymał już znajomy zgrzyt i pisk:

-To nie wasz pociąg - przez megafon powiedzieli!

 

Uwierzyliśmy megafonom!

Pomarzyć w cieple - dobra rzecz.

Po co stać w deszczu na peronie

Zamiast w fotelu miękkim lec?!

 

Po marzeniach przyszła kolej na dziewczyny oraz łyk,

Co pozwalił nam zapomnieć o czekaniu!

A tymczasem za oknami n-ty już się puszył świt

I poczuliśmy się troche oszukani!

Więc gdy znowu kół stukoty usłyszeliśmy i świst -

W garść się wzięliśmy i dalej! - na perony!

Lecz zatrzymał nas na progu już znajomy zgrzyt i pisk:

-To nie wasz pociąg - ogłosiły megafony.

 

Uwierzyliśmy megafonom!

W końcu nie było nam tak źle.

Po co stać w deszczu na peronie,

Gdzie z wszystkich stron wichura dmie?

 

Uderzyło w nas jak gromem, spojrzeliśmy wreszcie w krąg,

A już wiele, wiele świtów przeminęło!

I patrzymy w starcze oczy, powstrzymując drżenie rąk -

Zadziwieni, gdzie się życie nam podziało?!

Wybiegamy na perony, lecz na torach leży rdza,

Semafory, hen pod lasem - opuszczone...

Żaden pociąg nie zabierze już z tej poczekalni nas,

Milczą teraz niepotrzebne megafony...

 

I gorzko się zapatrzyliśmy

W zabrane nam dalekie strony

I w duszach swych przeklinaliśmy

Tę łatwą wiarę w megafony

 

Ta piosenka doskonale oddaje nasza sytuację. Ty zasłuchana w swoje magafońskie ideały, otoczona przez własnych Tygellinusów, którzy powiedzą wszystko, co tylko chcesz(bo to "przyjaciele" przecież) ciągle nie masz odwagi wsiąść do tego pociągu. jak tylko ktośnie pasuje do idealnego schematu musi zostać albo naprostowany, albo odrzucony. wybacz o Pani, ale to mi pachnie nieco stalinowskim postrzeganiem współobywateli.

no to jazda dalej. petroniusz nic przed swoim cezarem nie zataił więc i ja nie zamierzam w tym pożegnalnym liście. mówisz, że nie jesteś zazdrosna? jesteś nie tylko zazdrosna, ale i zaborcza. skoro z każdej mojej znajomej mam się tłumaczyć i zdawać sprawozdania z rozmów z nią to jak to nazwać? wścibstwem? a jak nie daj boże coś pominę, bo o tym zapomniałem, to jestem kłamcą, bo nie przedstawiłem całej treści rozmowy. to co ja mam je nagrywać i potem Ci odtwarzać? czy też mam je w całości przesyłać? bo chyba tego ode mnie wymagasz. kiedyś powiedziałaś, że mam mieć własnych znajomych. że nie mam sie zamykać na kontakty z innymi. i się nie zamykam, ale okazuje się, że to też źle. wyobrażasz sobie jakąkolwiek moją znajomość z kimkolwiek gdy on się dowie, że każda rozmowa zostanie przekazana osobie, której on nie zna? i co z tego, ze to moja dziewczyna, a może tego akurat nie powinnaś wiedzieć? mniejsza z tym , bo teraz powinienem powiedzieć, że moje największe łgarstwa wyszły wtedy gdy "przypadkiem" rozmawiałem z dwoma osobami, które później okazały się Twoimi "przyjaciółkami". no przepraszam bardzo. jak nie Ty, to one mnie szpiegowały? żebyś Ty mogła powiedzieć, że masz czyste ręce i nie zniżysz się do tego typu zagrywek? a i owszem zniżyłaś się chociażby przez samo wysłuchanie ich relacji z tych rozmów. a to przeciez oboje wiemy dobrze, że zrobiłaś.

a tak swoją drogą to czy którakolwiek z was jest czegokolwiek pewna? z każdą miałem podobną rozmowę. każda nie wierzy swojemu facetowi. i każda mi twierdziła, że jej facet ją okłamuje,  zarówno alicja nr.2(delikatna), jak i sandra(słodka_idiotka), a jednocześnie Ty mi twierdziłaś, że oni, nigdy nie kłamią. to o co tu chodzi? albo wy się wcale nie znacie, albo ja już nie wiem. no chyba, ze za każdym razem to jednak byłaś Ty i rozmawialiśmy o mnie. wtedy faktycznie wszystko nabiera sensu, ale Ty przecież wtedy byłaś na wyjeździe. byłaś? zacząłem w to wątpić, jak sie zorientowałem, że słodka idotka nagle stała się alicją nr.1, a po jednej rozmowie ze mną ponownie stała sie sandrą, po czym zniknęła... conajmniej dziwne.

ale wróćmy jeszcze na chwilę do zazdrości o Boska. na jednym z forum, na którym się aktywnie udzielałaś wyczytałem, że jesteś sama, podczas gdy mi deklarowałaś "miłość". także tam wyłaziłaś ze skóry, żeby admin zwrócił na Ciebie uwagę. lubisz być w centrum uwagi, prawda? tam też dowiedziałem się, że zazdrość jest dobra. że podniecasz zazdrość w facetach, bo się po prostu da. przestrzegałaś także, że należy to robić umiejętnie, żeby się nie zorientowali. fajna filozofia, pomyśl tylko, że tak potraktowany facet może się poczuć (zresztą słusznie) jak zabawka. może teraz zaprzeczysz, że się mną bawiłaś? sama przyznałaś się na swoim blogu, że chciałaś mnie zobaczyć w złości i starałaś się tą złość wywołać. to nie jest zabawa cudzym kosztem? a co to jest w takim razie? miłość?

nie uważam także za szczyt uwodzenia wysyłania do swojego faceta rozmowy, jaką się odbywało na czacie sex z jakimś napalonym kolesiem. osobiście nie uważam tego za śmieszne, bardziej za przykre dla tego faceta. że to mi to przysłałaś, pominę. podobno znasz się na psychologii, a takie podstawowe braki w rozumieniu innego człowieka? w dodatku człowieka, którego określałaś mianem bliskiego?

na wzmiankę zasługuje sposób w jaki się dowiedziałem o pierwszym zerwaniu. tydzień milczenia, po którym nastąpił telefon. z rozmowy dowiedziałem się, że wróciłaś do miejsca zamieszkania, pokłóciwszy się wcześniej z przyjaciółką. no oki. fajnie. i to wszystkon czego się dowiedziałem na dobrą sprawę. potem były problemy z uzyskaniem kontaktu o co znowu mi się dostało. faktycznie wysłać smsa z gg na mój numer, z zawiadomieniem, że się jest koło 1 w nocy,  to jest potwornie ciężko. lepiej wysłać mi wiadomość na numer, na którym mnie nie ma i obrazić się, że się nie odzywam. akcja się dzieje obecnie w czasie sierpniowego weekendu. jakichś wyjaśnień doczekałem się tydzień później. konkretniej w piątek. wtedy przyszła do mnie rozmowa mojej dziewczyny  z jakimś człowiekiem(skopiowana z gg), w której to rozmowie była mowa o mnie. zacznijmy od tego, że to tylko stamtąd się dowiedziałem, że było jakies zerwanie. no faktycznie sprawa na tyle mnie nie dotyczy, że nie trzeba mi o tym mówić. a po co mam się martwić i rwać włosy z rozpaczy? aha do rozmowy były dołączone słowa, że dostaję ją żebym nie pomyślał, że chce coś przede mną ukrywać. no faktycznie, niczego nie ukrywa. aha w rozmowie było jeszcze stwierdzenie, że widać się domyśliłem, że ze mną zerwała, bo się od kilku dni nie odzywam. no faktycznie się odzywałem, ale widać moja Ukochana zapomniała, ze napisała mi wcześniej, że wyjeżdza. tu takie małe wyjaśnienie. jak ona wyjeżdza, to oznacza, że nie ma z nią żadnego kontaktu. komórki na chodzie nie posiada, a numeru telefonu, pod którym ją można złapać nigdy nie podaje. bo i po co, prawda? kontakt jest jak sam Cezar na to pozwoli, a biada jeśli się wtedy będzie miało jakieś zajęcia!

to może jeszcze opowiem o wakacjach. tych planowanych i tych rzeczywistych. planowane były wspólne. rzeczywiste były samotnie. plany były prowadzone ze sporym wyprzedzeniem, więc odmówiłem wyjazdowi do szwecji i grupowemu spotkaniu w zakopcu. wykręciłem się też od roli przewodnika górskiego dla mojej starej znajomej. przecież miałem nie miec czasu. czemu o tym nie powiedzialem mojej dziewczynie? żebym nie usłyszał, a po co to robiłeś, masz mieć kontakty z innymi itp. poza tym nie czułem się jakbym robił coś, czym mógłbym się pochwalić. no i nie chciałem na nią wywierać żadnego wpływu. a po co miałaby się czuć w jakikolwiek sposób do czegokolwiek zobowiązana? no i od początku wakacji sprawa się rypła. z wspólnych planów nici. ciągłe przekładanie terminów z jej strony. ciągłe ważniejsze powody. ciągle i ciągle. mamy wrzesień, a my sie do tego czasu jeszcze nie spotkaliśmy. znajomi z którymi o tym rozmawiałem, mówili mi, że jestem idiotą i że daję sobą maniupulować. i co się okazało? mieli rację. wierzyłem w słowa bez pokrycia, w fałszywe obietnice.

czas zbliżyć się do sceny finałowej (do napisania pozostało jeszcze sporo, ale kto będzie to czytał). to nie są moje wymysły, które pojawiają się teraz by usprawiedliwić czy wybielić moje zachowanie. to są rzeczy, które pomijałem, bo przyjąłem Cie taką jaka jesteś i wisiało mi to szczerze mówiąc. ale teraz jak Ty zaczynasz wywlekac po kolei każde moje słowo i robić ze mnie gwałcicielopodobne coś to nadszedł czas,żeby Ci pokazać, że takich czystych rąk nie masz. zdaję sobie doskonale sprawę, że już teraz jak to czytasz Twój mózg pracuje i obmyśla jak moje słowa przekształcić, co jeszcze wywlec, żeby to wyszło, że to ja jestem ten gorszy, a Ty jestes niewinnie pokrzywdzona. bo przecież musi być tak, że wina nie leży w żadnym stopniu po Twojej stronie. musisz pozostać idealna. a myśl sobie. jak znam życie to znowu gdzieś wyślesz moje maile, albo ktoś się dowie o sprawach prywatnych i chór się powiększy. a ja przejdę do historii jako ten, co zdradą i podstępem chciał Cię uwieść.

nie wiem co o tym pomyślisz, ale ja osobiściepodejmuję decyzję samodzielnie. za stary jestem, żeby wklejać tutaj rozdzierające prośby o poradę, bo nie wiem co robić. to moje życie i żaden nick nie będzie mi mówił co mam z nim robić. dlatego nie proszę nikogo o pomoc w tej sprawie. większość przedstawionych tutaj faktów jest tylko ich suchym zapisem. pozwoliłem sobie tylko na spekulacje odnośnie badających mnie "przyjaciółek". komentarze niech będą dowolne. i tak nic nie zmieną.

w sprawie pewnego "potwornego" określenia to radzę poczytać jakiś rozdział o metaforze. nazywasz mnie poetą a traktujesz moje słowa dosłownie? to coś tu nie gra...

mam nadzieję, że pewnego dnia znajdziesz kogoś, kto zgodzi się na rolę podległego Twojej woli pantoflarza. Twoje przyjaciółki znalazły i widać jesteś tak zafascynowana tym obrazem, że nie jesteś w stanie zaakceptować żadnego innego. one mówią: hop, a faceci skaczą. sama mi to powiedziałaś, więc teraz nie zaprzeczaj. ale wątpię czy w takim stanie rzeczy będziesz szczęśliwa. Twoja wola...

 

Bądź zdrowa, lecz o mnie zapomnij,

 zabijaj, lecz nie mów, że mnie znałaś,

truj, lecz o mnie nie opowiadaj,

podpalaj, lecz nie mów, że kochałaś.

 

mówić, że kochasz potrafisz. ale popracuj trochę nad okazywaniem tego uczucia i zastanów się czy napewno to co okazujesz ma wiele wspólnego z miłością. 

a odnośnie mojej oceny i mojego oceniania Ciebie Neronie to zalecam Łk 6, 37-38. to ot tak dla relaksu.

kurtyna!

aktorzy schodzą ze sceny, a petroniusz czeka na ripostę w której się dowie, że jego niecny plan został przejżany, że jego nieczyste zamiary zostały odkryte i tak naprawdę to wszyscy się cieszą, że on odchodzi. dowie się także, że oto kobieta o białych dłoniach, co ciągle go chciała dotykać przez rękawiczkę, nadal pozostanie bezpieczna w swoim schronisku i że jego wredne łapska już nie zabiorą jej niewinności. dowie się także, że tak naprawdę wcale nikogo nie kochał. że to było tylko wzdęcie. przecież to wcale nie on czekał tyle miesięcy. to ona czekała. pochyla więc głowę w rozpaczy i przywołuje doktora, który mu otwiera żyły... umiera samotnie, bo przecież jego Eunice właśnie się cieszy z podarowanej jej wolności, willi, niewolników i drogich kamieni. dobranoc petroniuszu. dobranoc

a autor jedzie sobie pojeździć samochodem, bo ma dość robienie z siebie idioty. zapewne wróci

navigator : :