Archiwum czerwiec 2004, strona 1


cze 12 2004 jeśli to czytacie to...
Komentarze: 8

Jeśli to czytacie to... nie wcale nie umarłem:) tylko wyjechałem na tydzień. Od tej chwili dla osób nie posiadających mojego adresu bądź numeru jestem nieosiągalny (nie liczę, że was to zmartwi).

 

Zdjęcie jednak oprawiłem. Teraz jak pisze, to co kilkanaście sekund spoglądam na nie (coby mi oczy odpoczęły od ekranu, bo już nie tyle pieką co bolą skubańce). A moja Ukochana spogląda na mnie. Oprawa przyda się też, żeby się w drodze nie zniszczyło. A że czeka mnie jeszcze wiele bezsennych nocy to będę miał chociaż chwilowy pretekst do lenistwa (czy to nie jest dziwne, że kilka dni temu napisałem, że jestem leniwy, a teraz udaję, że ciągle pracuję? Heh znaczy chyba gdzieś kłamałem:)) musze jeszcze dzisiaj napisać pracę na romantyzm, żeby dostac zaliczenie, żeby mnie dopuścili do egzaminu, który mam w sobotę. Na ten sam romantyzm musze jeszcze przeczytać do czwartku 20 książek z których zostanę gruntownie przepytany. Recenzję na lit. Współczesną już napisałem tylko oddać pozostało. Aha jeszcze mam egzamin z 2 lat językoznawstwa synchronicznego. Nota bene w poniedziałek o 8:30. Jutro zacznę się uczyć. O! I zapomniałem o egzaminie ustny z angola, to będzie chyba też w czwartek. Hmmm...

 

Na którymś blogu przeczytałem, zdanie, że autor się nudzi. Heh nie pamiętam kiedy się ostatnio nudziłem. Poczekam jeszcze jakiś czas na moją Ukochaną i znikam. Jak się nudzicie i nie macie co robić to możecie potrzymać za mnie kciuki, macki czy co tam wam odstaje. Nie jestem wybredny. Do zobaczenia już w wakacje, za tydzień o tej porze będę je miał bez względu na wszystko. A teraz hum studencki (wybaczcie znów po łacinie)

 

Gaudeamus igitur

Iuvenes dum sumus

Post iucundam iuventutem

Post molestam senectutem

Nos habebit humus

Nos habebit humus...(śpiewając odchodzi)

 

navigator : :
cze 12 2004 tydzień...!!
Komentarze: 3

zjadłem kolejny kubek kawy i obecnie czekam na efekty, które i tak nie nastąpia! zbyt dobrze znam własny organizm, żebym liczył na opadnięcie senności i potwornego wymęczenia. jeszcze tydzień i wolne będzie. jeszcze jeden przeklęty tydzień! to nic, że on będzie zupełnie pozbawiony snu. to tylko tydzień!! a potem:

"Niechaj drżą gitary struny,

Niechaj wiatr grzywacze pieści,

Niechaj znów popłyną dalej

Morskie Opowieści."

navigator : :
cze 11 2004 lenistwo
Komentarze: 8

to moja kolejna wada. jest ono tak wielkie, że aż nie chce mi się o nim pisać...

navigator : :
cze 10 2004 Wydrążeni ludzie
Komentarze: 2

My, wydrążeni ludzie

My, chochołowi ludzie

Razem się kołyszemy

Głowy napełnia nam słoma

Nie znaczy nic nasza mowa

Kiedy do siebie szepczemy

Głos nasz jak suchej trawy

Przez którą wiatr dmie

Jak chrobot szczurzej łapy

Na rozbitym szkle

W suchej naszej piwnicy

 

Kształty bez formy, cienie bez barwy

Siła odjęta, gesty bez ruchu.

 

A którzy przekroczyli tamten próg

I oczy mając weszli w drugie Królestwo śmierci

Nie wspomną naszych biednych i gwałtownych dusz

Wspomną, jeżeli wspomną,

Wydrążonych ludzi

Chochołowych ludzi.

 

(Thomas Stearns Eliot)

navigator : :
cze 09 2004 wady
Komentarze: 7

oto będzie bajka o wadliwym Navigatorze. bajka nietypowa, bo w każdej bajce jest tylko ziarno prawdy, a w tej bedzie jej całkiem sporo. wad mam tyle, że nie wiem od której zacząć. w zasadzie mam same wady...

zacznijmy od najbardziej wyraźnej. jestem kłamcą.

i teraz w sumie powinienem zakończyć, ale co tam. nieco się poplącze w tłumaczeniach. kłamać dla samej zasady nie kłamię. zawsze ma to jakieś głębsze podłoże. czy słuszne, to już kwestia dyskusyjna. pragnę tylko zaznaczyć, że moje krętactwa dotyczą wyłącznie mojej osoby. najczęściej wyzwalane są, gdy ktoś chce się czegoś o mnie dowiedzieć. w moje życie prywatne nikt do tej pory nie miał wstępu. a że to się obecnie zmienia to już inna sprawa. to są kłamstwa raczej spontaniczne mające bardziej na celu chronienie mojej prywatności niż co innego. czasami wymykają się spod kontroli i wtedy robią się kłopotliwe, bo pociągają za sobą kolejne. zupełna głupota

czasami kłamię z premedytacją i zaplanowaniem. był taki przypadek, chyba z dwa lata temu. ciągle dzwonił telefon. po odebraniu zawsze padało pytanie o jakiegoś zbyszka. cierpliwości starczyło mi tak na mniej więcej 10 telefonów. potem miałem ubaw. pozwolę sobie zacytować kilka rozmów

-dzyń, dzyń!

-zbyszek?!

-dzień dobry dodzwoniłeś się do sex-telefonicznej linii zaba....

-piiiiiiii

 

-dzyń, dzyń!

-zbyszek?

-o powracający klient, to dobry znak. tylko 4,72 zł za m....

-piiiiiiii

 

tu małe wyjaśnienie. kolejną rozmowę prowadziłem z obniżonym głosem przeciągając wyrazy. coś jak lokaj z rodziny adamsów.

-dzyń, dzyń!!

-taaak?

-zbyszek?!

-nie. gilbert

-a jest tam zbyszek?

-mam go poszukać?

-tak, niech go pan poprosi do telefonu.

-wie pan, to może być trudne.

-a dlaczego?

-bo on nie żyje.

-panie co pan pie...

-trochę szacunku proszę pana, tu jest kostnica

-piiiii

co ciekawe po tym telefonie już więcej nie zadzwonił. ech, a miałem takie plany jeszcze... więcej o moim kłamliwym języku nie powiem, bo to już byłaby za duża ingerencja w moją prywatność (to raz) i nie mam pojęcia co mógłbym dodać(to dwa). przyznam, że tylko liznąłem temat po wierzchu. ale chyba nie ma się co nad tym rozwodzić, bo to już na dobrą sprawę w większości przeszłość. przeszłość, bo w sumie z tym skonczyłem, a w większości bo jak uznam, że to potrzebnę to kłamię bez najmniejszego oporu. swoją droga chyba dwa dni temu komuś to uratowało życie (niestety dosłownie). ale to już historia na inne czasy i jeśli komukolwiek ją opowiem to tylko Ukochanej (jeśli wyrazi taką chęć).

 Navita de ventis narrat...

navigator : :