peregrinatio vitae, czyli wyprawa do krakowa...
Komentarze: 23
no i czwartek zapadł i pojechał navigator do krakowa. poczatkowo był optymistą, bo znalazł miejsce na korytarzu. po zajechaniu na dworzec główny w gdańsku stracił optymizm i pozostałe mu 40 cm kwadratowych podłogi. po wysłaniu dramatycznych smsów coby pewna osoba zajęła mu miejsce od poznania, stanął dziarsko na jednej nodze i zwiesił głowę(czyt. wyglądał jak bocian).
do poznania zajechał zmęczony. w międzyczasie nastąpiła wymiana smsów w których na zmianę to pojawiały się to niknęły informację o miejscu. nieważne to. ostatecznie miejsce było:)) było miejsce, była pewna osoba i było 8 godzin w przedziale ze staruszką, która jedząc pierniki przylepiła do podłogi navigatorskie pantofle i zalała sąsiada wodą mineralną(pozdrawiam starsze panie! jeee łoooo jupi ho ho!!)
veni, vidi, vici, kraków. błonie okazały się łąką na którą navigator dotarł dzięki talentom navigatorskim(szedł za tłumem znaczy). o przebiegu błońskich atrakcji nie napisze, ale ładnie było. z ciekawostek to dawali za darmo wodę mineralną.
zwiedzanie krakowa jest dla mnie zbyt osobiste by o tym pisać. zbyt kocham to miasto i mam w nim swoje miejsca i zakątki, także zanudziłbym wszystkich.
a powrót? powrót był przyjemny pomimo 3 przesiadek i godzin czekania na dworcach. coś małego i włochatego(nieznacznie, bo włochaty to ja jestem) przysnęło mi na ramieniu. wiosna panie sierżancie:)
Dodaj komentarz