Archiwum kwiecień 2005


kwi 22 2005 co, jak, z kim i dlaczego, czyli samotność...
Komentarze: 12

jeden wrzesień najprawdopodobniej już mam. kolejne są w zasięgu ręki. dodając do tego praktyki, właśnie zaczynam tracić wakacje. w sumie wrześnie to wersja optymistyczna. wersja realistyczna to wypieprzenie mnie ze studiów, ewentualnie moja własnoręczna rezygnacja - co bardziej prawdopodobne. gaudeamus igitur...

w domu? w domu też nie najciekawiej, ale tego tutaj ani nigdzie nie opisze. nikomu nie ufam na tyle, żeby się wyżalać, a obcym wara od mojej prywatności. utulę lęki we własnej sierści i zacznę wyłączać na noc telefon. jak nie pomoże, to może chociaż będę mógł spać.

jak zdrowie? bez komentarza.

jeszcze nie wiem co zrobię z tym blogiem. w sumie same przez niego kłopoty. nie, to nie ogłoszenie o zawieszeniu czy zakończeniu działalności, mające wywołać falę protestów. po prostu nie mam obecnie na nic ani czasu ani ochoty, a zostawiać tego tak jak jest też chyba nie wypada.

wybaczcie mi jeżeli nie wykazuję wystarczającego zainteresowania waszymi problemami. mam własne. w swej samolubności twierdzę, że poważniejsze, a jak to zwykle bywa jak człowiek ma problem, to zostaje z nim zawsze sam. dobranoc mimo wszystko

Navigator

navigator : :
kwi 17 2005 interaktywnie
Komentarze: 11

wczoraj zostałem siewcą. nie tym z ksiązki Kossakowskiej. zupełnie tradycyjnym siewcą. siewcą groszku i marchewki nawet. niech żyją prace ogrodowe!! niech żyją!!

paniom z komentarzy w poprzedniej notce gratuluję pewności siebie. nie zmienia to faktu, że na spacer w głuszy z którąkolwiek z pań wziałbym kompas, nieco jedzenia, butelkę wina i kocyk:) wziąłem sobie do serca uwagę, że błądzenie może być celowe.

i jest to ta jedna z nielicznych notek, które uznają istnienie życia w internecie i nawiązują z nim jakąś interakcję. a powód takiego stanu? ano nie chce mi sie pisać o jutrzejszym kole z językoznawstwa diachronicznego i 40 stronach pytań do opracowania.

navigator : :
kwi 14 2005 Bez tytułu
Komentarze: 12
właśnie opróżniam swoją skrzynkę pocztową z wszelakich naleciałości. szok ile się tam napaćkało. stan na chwilę obecną pozostało 256 maili. wszystkie przeczytane, choć spora cześć z niechęcią. z wielką radością wywalam wszystkie sentymenty. niby pająki z kątów wymiatam brudy przeszłości i wpuszczam do środka nieco światła.
we wtorek wybrałem się rano do lasu zwabiony poważną rozmową z przyjaciółką. teraz jestem posiadaczem tajemnicy. jakiej? jestem posiadaczem, a nie heroldem do cholery.
jak sie nie zgubić z kobietą w lesie? to proste. ani na chwile nie dawać jej prowadzić. oj orientacji w terenie to miłe panie nie posiadacie zupełnie. ale po to ja tam byłem, żeby wyprowadzić nieboge przez krzaki i krzewinki na światło cywilizacji:P
navigator : :
kwi 10 2005 peregrinatio vitae, czyli wyprawa do krakowa...
Komentarze: 23

no i czwartek zapadł i pojechał navigator do krakowa. poczatkowo był optymistą, bo znalazł miejsce na korytarzu. po zajechaniu na dworzec główny w gdańsku stracił optymizm i pozostałe mu 40 cm kwadratowych podłogi. po wysłaniu dramatycznych smsów coby pewna osoba zajęła mu miejsce od poznania, stanął dziarsko na jednej nodze i zwiesił głowę(czyt. wyglądał jak bocian).

do poznania zajechał zmęczony. w międzyczasie nastąpiła wymiana smsów w których na zmianę to pojawiały się to niknęły informację o miejscu. nieważne to. ostatecznie miejsce było:)) było miejsce, była pewna osoba i było 8 godzin w przedziale ze staruszką, która jedząc pierniki przylepiła do podłogi navigatorskie pantofle i zalała sąsiada wodą mineralną(pozdrawiam starsze panie! jeee łoooo jupi ho ho!!)

veni, vidi, vici, kraków. błonie okazały się łąką na którą navigator dotarł dzięki talentom navigatorskim(szedł za tłumem znaczy). o przebiegu błońskich atrakcji nie napisze, ale ładnie było. z ciekawostek to dawali za darmo wodę mineralną.

zwiedzanie krakowa jest dla mnie zbyt osobiste by o tym pisać. zbyt kocham to miasto i mam w nim swoje miejsca i zakątki, także zanudziłbym wszystkich.

a powrót? powrót był przyjemny pomimo 3 przesiadek i godzin czekania na dworcach. coś małego i włochatego(nieznacznie, bo włochaty to ja jestem) przysnęło mi na ramieniu. wiosna panie sierżancie:)

navigator : :
kwi 06 2005 opowieść o tym jak Navigator wiedziony...
Komentarze: 13

poniesiony ogólną falą optymizmu i ochoty dałem się zabrać na długą. dostałem do ręki świeczkę i przykazanie cobym nikogo nie podpalił. impreza wielce udana. przemawiający zdaje sie był ubogi słownictwem, bo co 3 słowa pojawiała mu sie fraza "podli ludzie". nieco przypominało mi to socrealistyczną nowomowę gdzie pojawiał się "wróg klasowy". mniejsza o brak dykcji i wadę wymowy.

zaczęło padać na zmianę z wiać. świece zaczęły pryskać dokoła a ludzie rozkładać parasole. skutek? większość dostała po mordzie mokrym brezentem od rzeczonych ochraniaczy od deszczu. reszcie dostał się wosk.

zaczęły się harcerskie śpiewy.

koło 21:30 wypuszczono w noc białe gołębie sztuk 2. jeden - ten z większym szczęściem - poleciał wzdłuż Długiej(wiem jak to brzmi), drugi przeleciał kilkanaście metrów i gruchnął w ścianę. odbił sie i poprawił w kolejną kamienicę tylko kilka metrów dalej. potem zniknął gdzieś nad dachami. z (chyba)wieży ratusza zabrzmiał (chyba)apel poległych. "jakie to piękne" - mówili ludzie. na tle wieży kościoła mariackiego chwiejnie przeleciał biały gołąb katatonik.

a wszystko to nie zmienia faktu, że w piątek prawdopodobnie można będzie mnie spotkac na Błoniach krakowskich:)

navigator : :